Archiwum 20 listopada 2019


kiedy nastanie cisza...
20 listopada 2019, 19:00

Boli tak cholernie, że nawet sobie nie wyobrażasz... masz poczucie, że jesteś beznadziejna, głupia, że nie masz nic do zaoferowania. Niby wiesz, że tak ma być, że nie jesteś gotowa, że taka Twoja droga, ale boli tak, że nie masz pojęcia. Wiesz, ze inaczej się nie dało, bo próby były, ale nie można było Cię oderwać od niego inaczej, niż przez kogoś innego. I dlatego pojawił się ON... I te pare gestów oczarowały Cię i powaliły na kolana... i wpadłaś... ale okazuje się, ze ON był tylko narzędziem... spełnił swoją rolę i zniknął... ale Ty zostałaś i mimo, że wiesz jak to działa, to siedzisz i się katujesz, i myślisz, co zrobiłaś źle? Mimo, iż wiesz, że tak naprawdę nic... I mówisz, że nie masz, ale tak naprawdę masz żal, pretensje, smutek... Mówisz, ze rozumiesz a tak naprawdę nie rozumiesz dlaczego to Ty masz być sama? Dlaczego to Ty otrzymałaś taki umysł, który do szczęścia potrzebuje kogoś innego? Myślisz, że na pewno dało się to załatwić inaczej... I nie śpisz po nocach bo wspominasz... wspominasz te dwa, może trzy gesty, wspominasz tych kilka chwil i nie rozumiesz co poszło nie tak... I czujesz jak się wypalasz... I zastanawiasz się ile jeszcze dasz radę wytrzymać? I jesteś wściekła na Ducha za to, ze tak Cię traktuje! Nie widzisz tego, ze sama się tak traktujesz... a łzy same napływają Ci do oczu, Ale przecież jesteś w pracy, więc nie płaczesz, tylko dławisz się nimi... odliczasz czas do 17:00, wtedy skończysz pracę i będziesz sama... sama będziesz mogła płakać... będziesz mogła być smutna... wśród innych przecież nie możesz... I błagasz o siłę... I ciągle masz nadzieję, choć tam głęboko w środku wiesz, ze niepotrzebnie... I błagasz o siłę... I wiesz, że to umysł, ale masz już dość, wydaje Ci się, ze już nie wytrzymasz, że to koniec... chcesz, żeby Cię zabrał, bo przecież to tak cholernie boli... I wiesz, że jeszcze to potrwa... Tylko nie wiesz jak długo?... Ty już nie chcesz, już masz dość... Bo to boli tak mocno, że niemal fizycznie... W perspektywie masz powroty do pustego mieszkania... w perspektywie masz samotność... A przecież Twój umysł nie jest stworzony do samotności... I masz ochotę zabić każdego, kto mówi, że "Oni są niepotrzebni", bo przecież każdy, kto tak mówi, kogoś ma... A Ty nie... Tak samo było z tym poprzednim... p[rzecież też rozumiałaś... a mimo wszystko płakałaś... I miałaś głupią nadzieję... I teraz masz ochotę się schować i wszystko kasować i odciąć wszystkie drogi do siebie... Ale trzeba żyć dalej... I po cholerę On się pojawił? Przecież i Tak wrócę do tego niewłaściwego... za jakiś czas... bo choć to skała pusta i zwierzęca, to jako jedyny mnie akceptuje i jest przy mnie... choć karmi mnie kłamstwami i złudzeniami... I po cholerę to Wszystko Duchu? Zabierz mnie stąd błagam, bo doskonale wiemy, ze nic innego dla mnie nie szykujesz. Moim "zadaniem" nie jest być z kimś... Tylko dlaczego obdarzyłeś mnie taką chęcią bycia z kimś, skoro nie możesz mi tego dać? Czy nie mogłeś zrobić ze mnie kobiety, która nie potrzebuje i nie chce mieć wokół siebie nikogo? Błagam pomóż, bo już nie daję rady... ja naprawdę tracę już wszystkie siły...