Archiwum grudzień 2019


życia już nie ma...
30 grudnia 2019, 19:18

Nadzieję trzeba zabić... inaczej się nie uda...Wiadomości od Ciebie, tak naprawdę wysyłane do wszystkich ranią jak cholera... Świadomość, ze nie masz możliwości kontaktu ze mną ułatwi choć trochę sprawę... Wiem, że i tak nigdy byś nie napisał, ale teraz wiem też, że nie możesz. A co jeśli straciłam swoją ostatnią szansę na Ciebie? Nic. Będę soobie wmawiała, ze nie byłeś tego wart. Nadzieję trzeba zabić, bo to takie sztuczne podtrzymywanie przy życiu... choć życia przecież już nie ma... Nadzieję tzreba zabić, bo jeśli nie to ona zabije nas... Nadzieję trzeba zabić, żeby nasze serce nie rozerwało się na milion kawałków... 

Jaki jest Twój syf?
30 grudnia 2019, 10:10

Żyć tylko po to, aby przypodobać się innym, aby inni byli zadowoleni... udeżyło mnie to w niej po tym, jak była szczęśliwa ze swojej sukienki... bo inni jej zazdrościli, bo się zachwycali... to ją cieszyło, to sprawiało, ze czuła się szczęsliwa, czuła się piękna, ważna... Nie chciałaby taka być... ale jednocześnie uderzyło mnie, ze ja też mam w sobie te elementy... I po co? Po co tak starać się dla innych? I tak kopną Cię w dupę, i tak wszystkim nie dogodzisz... Jaka ona jest naprawdę? Co lubi? Co się jej podoba?...Jaka ja jestem? Tak naprawdę? Jakie jest moje wnętrze? Duchu pokaż mi je i pomóż zrozumieć... bedzie bolało i nie będę chciała na to patrzeć, ale jeśli nie zobaczę swojego syfu, to nie będę mogła go posprzątać... 

strzępy świąt
24 grudnia 2019, 10:16

Czym są dla mnie święta?

Pamiętam Wiglię, kiedy jako dziecko stroiliśmy z bratem i tatą choinkę, mama w tym czasie robiła kolację. U nas w domu zawsze była jakaś kłótnia w ten "szczególny" dzień, trzeba było tylko poczekać na odpowiedni powód... nieważne jaki. Tradycją była awantura. Tata trochę wypił, stół został nie tak postawiony, ktoś się ubrał nie w to, co trzeba, ktoś nie pomógł przy kolacji... nieważne... ale takim miłym i ciepłym wspomnieniem było właśnie to strojenie choinki... z tatą... później i tak dostaliśmy opiernicz, że w jednym miejscu za dużo bombek, a w drugim za mało, że coś nie tak... ale sam moment strojenia był fajny. A potem mamie zamarzyła się choinka jak z gazety... cała na złoto - w jednym kolorze, no a przecież nikt nie umiał ustroić jej idealnie równo itp więc mama ustroiła ją sama bo nikt nawet nie chciał w tym pomagać, potem o to też były pretensje. W tym momencie skończyły się ciepłe wspomnienia. 

Jadę teraz do domu na kolację... Kolacja Wigilina to tylko nazwa. Dla mnie żadna różnica.  Dla mnie nie ma świąt takich, że wow. Nie czekam na nie z utęsknieniem, nie śpiewam kolęd... czekam aż się skończy.

Święta to dla mnie trudny czas. pełen miłości, rodziny,bla bla bla... Ja jestem sama, nie mam co ze sobą zrobić. Wolne dni, które możesz spędzić tylko w łóżku, bo przecież znajomych nie odwiedzisz - oni są normalni i mają tradycyjne święta, kina i inne takie pozamykane. Siedzisz w domu i myślisz... Myślisz, że jesteś sama, że te wszystkie filmy o wielkiej miłości, o tym, że święta to czas cudów, że wszystko się może wtedy odmienić to jedna wielka ściema. 

pamiętam Wigilę, kiedy byli jeszcze dziadkowie, pamiętam, jak ze mnie żartował, że tyle opłatka jem, że sos pieczarkowy tak wcinam... to była nasza ostatnia wspólna wigilia... potem odszedł dziadek a kolejna Wigilia była inna, babcia smutna, nie wiadomo co można powiedzieć a co nie, żeby jej nie zasmucić...

pamiętam Wigilię, kiedy mój brat powiedział, ze nie będzie brał w tym wszystkim udziału, bo po co? e to wielka hipokryzja, że niby czas pokoju a mam tylko się drze i zawsze jest jakaś kłótni - miał rację. Na koniec i tak jakoś wszystko poszło, mama się rozpłakała - ja dla mnie fałszywe łzy bo przecież ona serio wszystko psuła tym, ze chciała żeby wszystko było po jej myśli - takie idealnie książkowe, przez co było idealnie do dupy

pamiętam święta spędzone w Warszawie bo pracowałam - byłyby piękne, gdyby nie to, ze mnie wyciągnęli na święta do cioci, bo jak to tak sama w Wigilię?

Nie pamiętam Świąt spędzonych w miłej atmosferze, bez kłótni, bez udawania. Spędzonych u boku mężczyzny z którym tworzę fajny związek... no tak... nie pamiętam, bo takich nie było...

Święta to trudny czas dla osób samotnych... dla mnie

Czym są dla mnie Święta?... niczym...

przeznaczenie boli
20 grudnia 2019, 10:23

Do tej pory nie wiedziałam, że można odczuwać samotność, tak, jak czuje się złość, smutek, nienawiść czy miłość... To nie jest smutek, to nie jest przykrość, to jest samotność, której nie potrafię opisać... wiadomo, ze wiąże się ze smutkiem itp., ale to nie to... Po ostatniej rozmowie z A. coś się zmieniło, sam nie wiem co... czasem wydaje mi się, że jestem pogodzona z tym, że mam być sama, ale wątpię, żeby to było to... Nawet teraz, jak o tym pomyślałam, to w środku pojawił się ogromny ból i niezrozumienie... Ja wiem czemu tak jest, ale ja się z tym nie potrafię pogodzić. Nie potrafię zrozumieć... Coraz mniej jego w mojej przestrzeni... już nie pojawia się to małe kółeczko z jego postacią, mniej myśli mi zajmuje... Żal i ból... wiem, ze niczego nie zmienie... Wiesz, że coś jest Ci przeznaczone i nie masz wpływu na to, więc po prostu żyjesz... jak marionetka... bo i tak nic nie możesz zrobić...

to nie mija i nie minie...
18 grudnia 2019, 14:43

Kiedy wydaje Ci się, ze jest już w miarę znośnie, że da się przeżyć, że kiedyś zapomnisz i będzie to tylko mgliste wspomnienie wywołujące lekki uśmieszek na Twoich ustach... coś się dzieje, coś zobaczysz, coś sobie przypomnisz... i wszystko się wali... i znowu po Twoim ciele przebiegają takie dreszcze... które byłyby przyjemne, gdyby nie świadomość, że nie będziesz tego mieć... że straciłaś swoją szansę... Niby wiesz, że musiało się tak zdarzyć, że nie masz na to wpływu, ale... jest Ci przykro... kolejne święta, kolejny Sylwester, kolejny Nowy Rok...całe życie ...