17 grudnia 2019, 10:23
"Więc stawiasz temu czoło z uśmiechem
Nie ma potrzeby płakać
Za drobnostką taką jak ta"
Staram się wbić to sobie do głowy. Byłoby łatwiej, gdyby juz w ofóle go nie było... żadnego śladu...
Wracam dziś na chwilę do mojej przeszłości, tylko na chwilę... pozamiatać kurze, pozbierać resztki... zamknąć już na dobre drzwi... Ale czy sie uda? Boję się, ze zamiast zamknąć te drzwi, to ja je wywarzę... Może nawet tego chcę? Lepsza byle jakość od niczego? Nie, oczywiście, że nie, ale powiedzcie to komuś, kto od wielu lat nie ma niczego, kto tęskni, kto potrzebuje... Jestem słaba, bardzo słaba... Nie wiem, co się dziś wydarzy, wiem, ze zależy to ode mnie. Czekam na pewne posunięcia, żebym ja mogła wykonać swoje. Będą trudne, będę się przed nimi broniła, może będą nieprzemyślane, może nieprawidłowe, ale w pewien sposób bardzo mi potrzebne. Codziennie rozdrapuję rany na moim sercu, które jeszcze się nie zdążyły zagoić, muszę spalić mosty, żeby już nie móc ich rozdrapywać z taką siłą. Oczywiście, że dalej będzie to przykre uczucie i ten smutek, ale choć odrobinę mniejszy, gdy nie będzie można do niego wrócić nawet w spojrzeniu na małe zdjęcie... Boże daj mi siłę... prowadź mnie bo jestem jak dziecko zagubione we mgle... ja i ten strach... ogromny, coraz większy... z każdym dniem silniejszy... Pomóż...