Najnowsze wpisy, strona 1


to nie mija i nie minie...
18 grudnia 2019, 14:43

Kiedy wydaje Ci się, ze jest już w miarę znośnie, że da się przeżyć, że kiedyś zapomnisz i będzie to tylko mgliste wspomnienie wywołujące lekki uśmieszek na Twoich ustach... coś się dzieje, coś zobaczysz, coś sobie przypomnisz... i wszystko się wali... i znowu po Twoim ciele przebiegają takie dreszcze... które byłyby przyjemne, gdyby nie świadomość, że nie będziesz tego mieć... że straciłaś swoją szansę... Niby wiesz, że musiało się tak zdarzyć, że nie masz na to wpływu, ale... jest Ci przykro... kolejne święta, kolejny Sylwester, kolejny Nowy Rok...całe życie ...

"żyj z całych sił i uśmiechaj się...
17 grudnia 2019, 10:23

"Więc stawiasz temu czoło z uśmiechem
Nie ma potrzeby płakać
Za drobnostką taką jak ta"

Staram się wbić to sobie do głowy. Byłoby łatwiej, gdyby juz w ofóle go nie było... żadnego śladu... 

Wracam dziś na chwilę do mojej przeszłości, tylko na chwilę... pozamiatać kurze, pozbierać resztki... zamknąć już na dobre drzwi... Ale czy sie uda? Boję się, ze zamiast zamknąć te drzwi, to ja je wywarzę... Może nawet tego chcę? Lepsza byle jakość od niczego? Nie, oczywiście, że nie, ale powiedzcie to komuś, kto od wielu lat nie ma niczego, kto tęskni, kto potrzebuje... Jestem słaba, bardzo słaba... Nie wiem, co się dziś wydarzy, wiem, ze zależy to ode mnie. Czekam na pewne posunięcia, żebym ja mogła wykonać swoje. Będą trudne, będę się przed nimi broniła, może będą nieprzemyślane, może nieprawidłowe, ale w pewien sposób bardzo mi potrzebne. Codziennie rozdrapuję rany na moim sercu, które jeszcze się nie zdążyły zagoić, muszę spalić mosty, żeby już nie móc ich rozdrapywać z taką siłą. Oczywiście, że dalej będzie to przykre uczucie i ten smutek, ale choć odrobinę mniejszy, gdy nie będzie można do niego wrócić nawet w spojrzeniu na małe zdjęcie... Boże daj mi siłę... prowadź mnie bo jestem jak dziecko zagubione we mgle... ja i ten strach... ogromny, coraz większy... z każdym dniem silniejszy... Pomóż...

złe decyzje
16 grudnia 2019, 12:25

Cały czas uświadamiam sobie coś nowego, dochodzą do mnie nowe informacje... choć tak naprawdę bardzo stare... Przeżyłam niejednego takiego, jak Ty, przeżyję jeszcze wielu... ale teraz boli i jest przykro... Już nie dlatego, ze zachowałam się, tak, jak się zachowałam... M. powiedziała mi bardzo mądrą rzecz, że mam nie patrzeć na siebie Twoimi oczami, bo Ty mnie znasz duuużo krócej niż ja samą siebie a ja wiem jaka jestem i jakie są moje wartości... ma rację. Jest mi przykro i smutno bo nie ma nikogo, bo nie potrafię żyć w samotności... Wszystko, co robię, robię z Twojego powodu... umieszczam zdjęcia, piszę z ludźmi... żeby Cię pobudzić do działania... jakby Cię to cokolwiek obchodziło, jakbyś w ogóle to zauważał... W środku jest ogromny smutek i żal, ale staram się go przykryć, żeby był niewidoczny... kojarzy mi się taka scena z filmu "Inni", gdzie przykrywa się groby zmarłych liśćmi, żeby nikt ich nie zauważył... ja tak teraz przykrywam w swoim życiu wiele rzeczy... Byłam na weekend u M. miałam tam odpocząć ale co chwila zbierało mi się na łzy... oczywiście wtedy, gdy nikogo nie było w pobliżu. Boże pomóż... proszę już kolejny raz... nie daję rady, nie chcę być sama... Chroń mnie przed moją własną głupotą...

W odmętach mojej duszy...
13 grudnia 2019, 11:04

Brak odpowiedzi jest odpowiedzią, ja, jak zwykle, tego nie uszanowałam... dostałam więc odpowiedź... Najgorsze są wieczory... Znowu nie mogłam zasnąć. Muszę uciec, bo sama w domu zwariuję. Muszę zająć czymś umysł bo on intensywnie pracuje nad tym, żeby mnie zniszczyć... Muszę nauczyć się żyć w tej rzeczywistości, w którą mnie zesłano, umieszczono... w której sama się umieściłam... Kiedyś powiedział mi, że to nie Duch umieścił mnie w tym gównie, tylko ja umieściłam w tym gównie Ducha... teraz jest tak samo... Tylko nie wiem co mam zrobić? Nie wiem jakie działania podjąć?... Ja wszystko chcę na swoich zasadach. Wydaje mi się, ze coś jest dobre i ja to chcę, ale tak nie jest. Dla umysłu może i tak, on by chciał wiele, ale dla mnie? Dla mojego środka? Jestem już tak zmęczona, że powoli zaczynam być obojętna na wszystko co się dzieję. Nienawidzę tego, co się wokół mnie dzieje, nienawidzę tego, przez co się to dzieję... czyli... nienawidzę siebie, a skoro tak jest, to nic nie może się zmienić... 

burza powoli mija...
12 grudnia 2019, 13:03

Nadal boli i jest przykro, ale jest chyba więcej zrozumienia i optymizmu. Chyba jest jeszcze nadzieja, że się odmieni, choć jednocześnie jest przekonanie, że się nie odmieni. Staram się trzymać, choć momentami jest cholernie ciężko... Wczoraj napisałam krótką wiadomość "siema, jak miną dzień?"... odzczytał, nie odpisał... Staram się wbić sobie do głowy, że nie mam się za co obwiniać, że tak miało być, że skoro nie mieliśmy być razem, to cokolwiek bym zrobiła, to i tak by się nie udało... ale jest trudno. Tak, jak za każdym razem, po głowie krążą myśli "on był idealny, lepszego nie znajdziesz"... tak wiem, śmieszne... znałam go przecież tylko 3 tygodnie i tylko 2 razy widziałam na oczy... Asia powiedziała wczoraj, że cokolwiek zdarzy  się w moim życiu, to ja znajdę powód do biczowania samej siebie. To prawda. chciałabym nauczyć się inaczej funkcjonować, ale nie potrafię. Coraz bardziej boję się tej przeprowadzki... ja tam nie będę miała nikogo... Będę sama ze swoimi myślami, które nie są zbyt optymistyczne. Boję się samej siebie. Boże, wiem, ze się nie słuchałam, że dawałeś mi rady, mówiłeś co mam zrobić, wiem, ze nie słuchałam. Wiem, ze to, co się dzieje tak naprawdę jest dla mnie najlepsze... ale... jeśli można, to proszę... Ty wiesz... proszę niech on będzie... A jeśli ma go nie być, to pomóż mi... spraw, abym szybko zapomniała, abym nie przeżywała... Ty wiesz, Ty byłeś przy każdej mojej porażce sercowej... Ty wiesz jak to boli... Ty wiesz, ze ja mam już coraz mniej siły w sobie... Pomóż mi proszę, bo sama nie dam sobie rady...