Najnowsze wpisy, strona 2


przyjdą takie dni...
10 grudnia 2019, 13:02

Jak ta głupia ciągle czekasz i liczysz na wiadomość od niego... wiesz, ze nie nadejdzie. Myślę, ze zajmie to około tygodnia. Potem przyjdzie niewyobrażalny ból, który zaciśnie Ci żołądek, zmiażdży serce, zdepcze poczucie wartości, które i tak nie jest zbyt wysokie. Wszystko to nastąpi niebawem... Wprowadzając się do swojego mieszkania, wieczory będziesz spędzała sama, z lampką wina, siedząc i zastanawiając się dlaczego tak jest? Będą przychodzić dni, kiedy będziesz płakać, pogrążona we własnym smutku... tych dni będzie dużo... cholernie dużo... Ale będziesz się uśmiechać, bo przecież jak można się nie uśmiechać, jak dostałaś taki dar? Własne mieszkanie, bez kredytu, masz tyle przyjaciół... Niech ten tydzień się już skończy... miesiąc... rok... kolejne 10 lat... już to przechodziłam, wiem, jak potrafi to rozpierdolić... Wiem, co mnie teraz czeka... nikt nie rozumie, żadne słowa nie przyniosą ukojenia, żadne... Boże, jaki jest Twój plan wobec mnie? Nie mam już sił... 

taniec po rozżarzonych węglach
09 grudnia 2019, 12:55

Nie da się uciec od samotności... jeśli jest Ci pisana, tak, jak mi, to się nie da... Wszystko co robisz zmierza do niej. Robisz, mówisz, pozwalasz na głupoty, na coś, co tylko do niej prowadzi... i wiesz o tym... doskonale wiesz, że Twoje ruchy, Twoje posunięcia nie są prawidłowe, ale i tak je robisz, bo gdzieś w głębi Twojego głupiego rozumu pojawia się myśl, że może to pomoże, że może to go zatrzyma... A jesteś gotowa na wiele, na naprawdę wiele... Oby tylko go zatrzymać, oby on był... Jego zapach... jego dotyk... To złudzenie, że mu się podobasz... Co Tobą kieruje? Strach przed samotnością... tak bardzo się tego boisz, że zrobisz wszystko, aby tylko jej nie było. W efekcie robisz wszystko, żeby ona była. Te momenty, kiedy widzisz ludzi w parach, żyjących razem na co dzień, planujących wspólne wyjazdy, zakupy... a Ty? Ty niczego nie możesz z kimś zaplanować. Choć jest to wolność, bo w końcu nie jesteś od nikogo uzależniona, choć jest to dobre, to w tym momencie jesteś na takim etapie, że tego nie rozumiesz, w tym momencie chcesz planować z kimś a nie sama, chcesz być uzależniona w sprawie urlopu, w sprawie tego co zjecie na kolację... Chcesz wrócić do mieszkania, w którym ktoś będzie, w którym ktoś powie "hej kochanie, jak miną dzień?" Nigdy nie pokochasz samotności... bo jak można pokochać wroga? Jak można pokochać kogoś, kto zabija Cię każdego dnia, kto powoduje, że na Twojej twarzy jest smutek, kto łamie Ci serce i zadaje niemal fizyczny ból? Kogoś, przez kogo nie widzisz sensu kolejnych dni... Nie da się... KURWAAAAAAA!!!!! Masz ochotę krzyczeć, ale wiesz, że to nic nie da. Pytasz Boga "dlaczego?", błagasz Go, prosisz, żeby przestał Ci kopać dupę, choć to wszystko robisz sobie sama. To nic nie da... Nic... możesz zwijać się z bólu, możesz tonąć w łzach... to nic nie da... Zastanawiasz się dlaczego to wszystko Cię spotyka, skoro Ty już nie masz siły...Czemu dostałaś umysł tak bardzo potrzebujący drugiego człowieka i jednocześnie zostałaś pozbawiona możliwości bycia z drugim człowiekiem?... brak odpowiedzi... Nie, to nie tak, odpowiedzi są, ale Ty jesteś tak skoncentrowana na sobie i na swoim bólu, że ich nie widzisz. Masz klapki na oczach i widzisz tylko swoją dupę... Boże daj mi siły... Daj mi siły przetrwać te lekcje, które mi dajesz... przejść próby... Pomóż mi złamać umysł i nie pozwól mi się złamać... Pomóż mi, bo sama nie dam rady, bo jadę już na rezerwie... pomóż proszę...

włączcie mi autopilota
04 grudnia 2019, 12:54

Wczoraj po moich policzkach popłynęły łzy... poczułam się jak dziecko... takie małe, które potrzebuje przytulenia, zrozumienia, a dostaje … tak naprawdę to chyba poczułam się jak dziecko, które dostaje to, czego potrzebuje, a nie to, czego chce... Nie mam siły. już nie mam siły walczyć ze swoim umysłem... a on nie chce się poddać... Czuję się, jakbym dźwigała ogromny ciężar na plecach... jestem zmęczona... taka zmęczona... już nic mnie nie cieszy, na nic nie mam ochoty... włączyłabym autopilota i tak pozostała do końca mojego ziemskiego życia...

kiedy nastanie cisza...
20 listopada 2019, 19:00

Boli tak cholernie, że nawet sobie nie wyobrażasz... masz poczucie, że jesteś beznadziejna, głupia, że nie masz nic do zaoferowania. Niby wiesz, że tak ma być, że nie jesteś gotowa, że taka Twoja droga, ale boli tak, że nie masz pojęcia. Wiesz, ze inaczej się nie dało, bo próby były, ale nie można było Cię oderwać od niego inaczej, niż przez kogoś innego. I dlatego pojawił się ON... I te pare gestów oczarowały Cię i powaliły na kolana... i wpadłaś... ale okazuje się, ze ON był tylko narzędziem... spełnił swoją rolę i zniknął... ale Ty zostałaś i mimo, że wiesz jak to działa, to siedzisz i się katujesz, i myślisz, co zrobiłaś źle? Mimo, iż wiesz, że tak naprawdę nic... I mówisz, że nie masz, ale tak naprawdę masz żal, pretensje, smutek... Mówisz, ze rozumiesz a tak naprawdę nie rozumiesz dlaczego to Ty masz być sama? Dlaczego to Ty otrzymałaś taki umysł, który do szczęścia potrzebuje kogoś innego? Myślisz, że na pewno dało się to załatwić inaczej... I nie śpisz po nocach bo wspominasz... wspominasz te dwa, może trzy gesty, wspominasz tych kilka chwil i nie rozumiesz co poszło nie tak... I czujesz jak się wypalasz... I zastanawiasz się ile jeszcze dasz radę wytrzymać? I jesteś wściekła na Ducha za to, ze tak Cię traktuje! Nie widzisz tego, ze sama się tak traktujesz... a łzy same napływają Ci do oczu, Ale przecież jesteś w pracy, więc nie płaczesz, tylko dławisz się nimi... odliczasz czas do 17:00, wtedy skończysz pracę i będziesz sama... sama będziesz mogła płakać... będziesz mogła być smutna... wśród innych przecież nie możesz... I błagasz o siłę... I ciągle masz nadzieję, choć tam głęboko w środku wiesz, ze niepotrzebnie... I błagasz o siłę... I wiesz, że to umysł, ale masz już dość, wydaje Ci się, ze już nie wytrzymasz, że to koniec... chcesz, żeby Cię zabrał, bo przecież to tak cholernie boli... I wiesz, że jeszcze to potrwa... Tylko nie wiesz jak długo?... Ty już nie chcesz, już masz dość... Bo to boli tak mocno, że niemal fizycznie... W perspektywie masz powroty do pustego mieszkania... w perspektywie masz samotność... A przecież Twój umysł nie jest stworzony do samotności... I masz ochotę zabić każdego, kto mówi, że "Oni są niepotrzebni", bo przecież każdy, kto tak mówi, kogoś ma... A Ty nie... Tak samo było z tym poprzednim... p[rzecież też rozumiałaś... a mimo wszystko płakałaś... I miałaś głupią nadzieję... I teraz masz ochotę się schować i wszystko kasować i odciąć wszystkie drogi do siebie... Ale trzeba żyć dalej... I po cholerę On się pojawił? Przecież i Tak wrócę do tego niewłaściwego... za jakiś czas... bo choć to skała pusta i zwierzęca, to jako jedyny mnie akceptuje i jest przy mnie... choć karmi mnie kłamstwami i złudzeniami... I po cholerę to Wszystko Duchu? Zabierz mnie stąd błagam, bo doskonale wiemy, ze nic innego dla mnie nie szykujesz. Moim "zadaniem" nie jest być z kimś... Tylko dlaczego obdarzyłeś mnie taką chęcią bycia z kimś, skoro nie możesz mi tego dać? Czy nie mogłeś zrobić ze mnie kobiety, która nie potrzebuje i nie chce mieć wokół siebie nikogo? Błagam pomóż, bo już nie daję rady... ja naprawdę tracę już wszystkie siły...